Czołg z Rosji
Brazylijskie powody do zmartwienia.

Przedbiegi do wielkiej kariery Fiodora Jemelianenki (według popularnej pisowni Fedora Emelianenki) rozpoczęły się, gdy podczas gali Rings – Russia vs Georgia pokonał przez duszenie Levona Lagvilava. To była pierwsza z 24 jego walk (wynik 23-1-0). Jedynej porażki doznał z rąk Tsuyoshi Kohsaka. Trudno jednak nazwać to porażką w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż Japończyk wygrał przez TKO, orzeczony na skutek fatalnej, krwawiącej rany Fiodora. Zresztą rewanż bezdyskusyjnie wykazał przewagę „Emela”. Od tamtej pory rosyjski arcymistrz nie zna innego werdyktu niż „Wygrał!” (oprócz drugiej walki z Minotauro, sklasyfikowanej jako no contest – nieodbyta).

Debiut wielkiego Rosjanina w najbardziej prestiżowym ringu MMA świata odbył się 23 czerwca 2002. Była to gala Pride 21 – pod niejako proroczą nazwą „Demolition” . Rzeczywiście, od tego momentu można Fiodora nazwać człowiekiem - demolką światowego formatu. Jego córka, pytana czy się boi o ojca, odpowiada: „Nie, on bije wszystkich...” 

Nie ma w sobie ani odrobiny drapieżnego wdzięku wojownika, nie robi nic na pokaz. Po prostu, ten nazywany „chubby” (pulchny) arcymistrz wag ciężkiej MMA wchodzi do ringu i wygrywa. Spokojnie, na zimno. Pedro Rizzo: „Ten facet to lodówka”. Rosjanin smakuje walkę i nie daje przeciwnikom żadnych szans. Uśmiecha się cały czas. „To mnie najbardziej zdziwiło”, mówił Antonio Rodrigo Nogueira. 

Obecnie w swojej dyscyplinie jest jak niegdyś Paweł Nastula w judo: nie do pokonania. Ci, których pobił, mówią o nim z szacunkiem - w końcu przegrana z tym Rosjaninem, bestią z Kaukazu, jak się go niekiedy nazywa, to żaden wstyd. Dobra walka z dobrym przeciwnikiem zawsze nobilituje. Notabene, może w końcu doczekamy się „kompleksu Jemelianenki”, analogicznego do „kompleksu Nastuli”, lęku przed walką z wielkim Rosjaninem? 

Jednak, póki co, tak tych, których pokonał, jak i tych, którzy dopiero będą mogli z nim walczyć, intryguje fenomen Foidora Jemelianenki. 

Jego warunki fizyczne, na tle innych, uznanych fighterów nie sugerują na pierwszy rzut oka tego, co się pod nimi kryje. Nie bez powodu nazywają go „chubby”. Poczciwa, okrągła twarz, fałda tłuszczu wokół talii, pewna, na pozór, niezgrabność i ociężałość. Ale to tylko pozory. Niedźwiedziowaty? Proszę bardzo. Zadrzyjcie z niedźwiedziem. Próbowali Minotauro, Arona, CroCop, Randleman, Coleman, żeby pozostać przy najbardziej znanych. Jednak warunki fizyczne zdają się mu nawet pomagać: trudniej jest uchwycić takiego jak on. Zresztą, nie on jeden jest taki. „Podobny typ budowy ciała miało wielu innych znanych wielkich fighterów, na przykład Mark Hunt ”, stwierdza Minotauro. 

Co przyczyniło się zatem do wspaniałych osiągnięć Fiodora na ringach MMA? Przede wszystkim jego wszechstronność. Nie jest bynajmniej wspaniałym uderzaczem, nie jest wspaniałym zapaśnikiem, nie jest wspaniałym parterowcem. Jest dobry we wszystkim. Znakomicie łączy wszystkie strefy walki. Choć jego słabszą stroną wydaje się być parter, ale z nawiązką rekompensuje to w stójce. Zresztą jedno i drugie można było ocenić w walce z CroCopem. Stójka nie wymaga komentarza, natomiast parter... Rizzo: „On ma kłopoty na glebie. Mirko dobrze bronił się gardą, a nogi ma silne. Fedor nic mu nie mógł zrobić.” Po na to, iż Rosjanin stawia zdecydowanie na stójkę, wskazuje wyjazd po walce z CroCopem do Holandii, gdzie ćwiczył muai thai z Ernesto Hoostem. W kategoriach ciekawostek można potraktować tu wizyty w koreańskich dojo, gdzie wespół z bratem Aleksandrem bardziej popularyzował sambo, niż ćwiczył taekwondo. 

Logicznym wydaje się zatem być stwierdzenie, że powinien mieć kłopoty z typowymi zapaśnikami – parterowcami. Ale cóż. Walczył i z Colemanem, i z Randlemanem. Walczył i z królem parteru, Antonio Rodrigo Nogueirą – żadnemu nie dał szans.

Perfekcyjnie łączy elementy różnych styli. Jest nieprzewidywalny. Ciągle pokazuje coś nowego, zaskakuje rywali. W ostatniej walce, z Filipovicem, zaprezentował m.in. ciekawą kombinację wejścia do uchi-mata, zakończoną znakomitym, silnym hakiem. To jest to, co pozwala mówić o typowym dla niego podejściu do MMA. Z niebywałą lekkością przechodzi od jednego stylu do drugiego, perfekcyjne łącząc ich często krańcowo różne elementy. I bynajmniej nie jest to improwizacja. To zasługa ciężkiej pracy, uważa Minotauro, który zna go przecież znakomicie. Renato „Babalu” Sobral z Gracie Barra Combat Team, który walczył w sierpniu 2001 r z nieznanym wówczas jeszcze szerzej Jemeliananką, wystawia mu dziś taką opinię: „Fiodor jest prawdziwym wojownikiem nowych czasów. Może zrobić wszystko.”

Jako następną ważną cechę, wymienia się jego wspaniałą szybkość. Jest prawdopodobnie najszybszym w historii MMA zawodnikiem swojej wagi. I potrafi to wykorzystywać. Minotauro: „Jest najszybszym, jakiego widziałem. Znacznie szybszy niż Mirko. A on przecież wspaniale kontruje ataki.” Właśnie szybka, bezwzględna kontra jest jego atutem. Znakomicie potrafi wykorzystać odsłonięcie się przeciwnika podczas ataku. 

Istotna jest odporność Fiodora na urazy. Pamiętacie jakim wspaniałym, silnym i dynamicznym suplesem przerzucił go Randleman? Prawdziwy ippon. Nawet judoka czy zapaśnik przyzwyczajony do karkołomnych upadków na matę, miałby prawdopodobnie chwilowe kłopoty z podniesieniem się po takim rzucie. A Fedor? Nawet nie zadrżał. Nie zrobiło to na nim wrażenia, dalej kontynuował walkę. W walce z Filipovicem doznał urazu nosa, a mimo to też wygrał. Według Minotauro CroCop mógł w tym momencie stracić swą wielką szansę przez zbytnią bierność.

No i cechy charakteru, równie ważne jak warunki fizyczne. Rosjanin jest niezwykle zdyscyplinowany, konsekwentny i uporządkowany. Trening traktuje poważnie, codziennie biega 10 mil po stepach. Nie zamyka się w schematach, jest otwarty i adaptuje do swoich potrzeb wszystko, co tylko może się mu przydać. Jest urodzonym wojownikiem. Nogueira: „Fiodor będzie walczył aż do śmierci.”. Ciekawe, jak na tym tle obaj, Mino i Rizzo oceniają jego głównego rywala w Pride? Rizzo, który trenował z Crocopem w jednej sali przez dwa miesiące, ocenia go zdecydowanie negatywnie: „On nie ma serca wojownika. Tylko popatrz na jego styl, zawsze zostaje z tyłu.” Rizzo uważa, że Filipovic nie umie dokonywać gruntownych zmian w swoim stylu, nawet, gdy są one konieczne. Cóż, czas pokaże, czy ta opinia jest uzasadniona - Chorwat teraz musi odpowiednio rozegrać rewanż na Marku Huncie. 

Warto zauważyć, że Fiodor znakomicie potrafi korzystać z reguł i ograniczeń, jakie na zawodników nakładają poszczególne organizacje. Nie traci głowy, co jednogłośnie stwierdzają tak Minotauro jak i Babalu.

Za idola Jemelianenki uważa się wspaniałego zapaśnika, Aleksandra Karelina. Ciekawe, że gdy Rulon Gardner pokonał go na Olimpiadzie w Sydney, Fiodor chciał walki z Gardnerem. Można więc mówić o chęci swoistego rewanżu za klęskę idola. Do walki ostatecznie nie doszło, ale dla nas kolejna zagadka duszy wielkiego Rosjanina.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jaka powinna być recepta na pokonanie arcymistrza? Minotauro ma na ten temat wyrobione zdanie: „Kluczem do walki z nim jest eksplozywność.(...) Dotychczas najlepiej walczył z nim Arona, który jest tak samo eksplozywny, jak on.” Jednak wypada nam tu wtrącić, w niczym nie ujmując kompetencji Brazylijczyka, że walka z Aroną odbywała się według reguł zabraniających Rosjaninowi jego głównej broni w parterze – ground and pound. 

Po przegranych walkach z Jemeliananką Nogueira ciężko pracował nad siłą, eksplozywnością i elastycznością, a wiec tymi cechami, których według niego brakło mu najbardziej. Z kolei Rizzo nie ma złudzeń, według niego z Jemeliananką może wygrać tyko tylko ktoś tak samo wszechstronny jak on. Ktoś, kto równie perfekcyjnie wykorzystuje wszystkie możliwości techniczne MMA. Wskazuje przy tym, że być może dążenie do walki w parterze byłoby rozsądnym rozwiązaniem

Sobral przyznaje, że nieznany mu wówczas w roku 2001 przeciwnik całkowicie go przerastał. „Walczyłem z wieloma ludźmi na całym świecie, widziałem wielu silnych zawodników. Ale takiego jak on, jeszcze nigdy, słowo daję...” Według niego nie ma konkretnej recepty na pokonanie go, sformułowanej na zasadzie: zrób to a to. Należy za to zdecydowanie atakować. „CroCop walczył z nim dobrze, ale za bardzo się cofał”, twierdzi Babalu. Słabym punktem Fedora ma być brak skutecznego blokowania kopnięć na udo, być może wykorzysta to w przyszłości Mark Hunt? To jednak chyba odległa póki co perspektywa – na walkę z arcymistrzem trzeba sobie zasłużyć. Zuluzinho, maskotka Nobuyuki Sakakibary, której ni z tego ni z owego pozwolono walczyć z kontuzjowanym Fiodorem, to wyjątek, a nie reguła.

To zalecenie (nacisk na lowy) wydaje się jednak być już nieaktualne, w końcu Rosjanin nie darmo trenuje z Ernesto Hoostem. Gdzie jak gdzie, ale tam na pewno go tego nauczą. To również pokazuje, jak groźnym przeciwnikiem może być Jemelianenko, który zna swoje wady i z żelazną konsekwencją je eliminuje. 

Jak powinien się przygotować do walki z Fiodorem jego przeciwnik, kimkolwiek by on był? Sobral nie jest tu zbytnim optymistą: „Powinien przygotować dobrą strategię i modlić się o dobre wiatry”.

Czy znajdzie się ktoś, kto go w końcu pokona? To oczywiście możliwe. Gorsza dyspozycja mistrza, drobna kontuzja, jak choćby uraz nerwu kulszowego, którego tuż przed pierwszą walką z Fedorem nabawił się Minotauro, czy kontuzja kostki i przeziębienie Filipovica przed walką z Huntem może przesądzić o zmianie właściciela mistrzowskiego pasa Pride wagi ciężkiej. Albo przynajmniej o pokonaniu Rosjanina w GP wszechwag. Nie zapominajmy też, że upływający czas także robi swoje. W obecnym układzie sił nie m najwyraźniej nikogo, kto byłby w stanie mu zagrozić. Jednak cały czas pojawiają się nowi, utalentowani zawodnicy. Prędzej czy później któryś wygra z coraz przecież starszym mistrzem i Emelianenko będzie musiał oddać pas. 

Opracował: Jodan

Źródło: http://www.graciemag.com